Statystyczny polski widz ogląda znacznie dłużej audycje telewizyjne niż jego kolega w Europie, a przy tym ma znacznie gorsze mniemanie o społecznej roli tego medium. W dodatku bardzo obawia się technologii, których sprawnego używania żądają nowe media.
I oto rodzi się poważny konflikt: w jaki sposób można namiętnie używać medium, a jednocześnie pogardzać nim i deprecjonować jego rolę. W dodatku: jak można oglądać w sosób zachłanny i skupiony nierzadko programy, które uznaje się się za marginalne i niepotrzebnie zaśmiecające sferę publiczną.
A jednak Polak potrafi (tego dokonać). Próba wyjaśnienia wielu kontrowersji, z których zbudowany jest obraz telewidza, dotyczyć musi kilku poziomów:
- ogólniejszego: zwracającego uwagę na percepcyjne uwarunkowania odbioru telewizji
- kulturowego: który dotyczy polisemiczności tego przekazu
- szczegółowo kulturowego, związanego z subkulturą medialną na danym obszarze.
Badacz mediów znajduje się ponadto w intrygującym punkcie, w którym cechy odbiorcy i jego edukacja jako konsumenta zbliżają się (lub nakładają na siebie lub wchodzą w konflikt) do jego rozumienia sfery obywatelskiej.
Telewizja jest zasadniczo obszarem rozrywki: mówi na ogół językiem swobodnym i związanym z zabawą - trudno przy pomocy jej środków przekazu przeprowadzić poważniejszy dyskurs (na przykład: naukowy czy silnie zaangażowany w sferę społeczną i publiczną). A jednak trzeba czynić takie próby - przede wszystkim ze względu na popularność telewizji, jej zasięg i łatwość - nie tyle wpływania na zachowania, co łatwość uruchamiania kontekstów interpretacyjnych.
Liczne przykłady polisemii telewizji, jej "niezrozumienia" i wewnętrznej sprzeczności udowodnią - mam nadzieję - że jest to medium silnie wieloznaczne. Takie, które wszyscy z ochotą interpretują, ale bardzo niewielu potrafi opisać lub poddać analizie.
Miejsce: 9 kwietnia 2008, godz. 17.30, Sala Lustrzana Pałacu Staszica, ul. Nowy Świat 72 Warszawa