Warszawa nie z tej ziemi! wirtualny spacer z Chrisem Niedenthalem po Warszawie stanu wojennego 13.12 (sob.) 2014, godz. 14.00. Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa 20 w Warszawie
Dom Spotkań z Historią zaprasza na wirtualny spacer po mieście w cyklu Varsaviana. Tym razem naszym gościem będzie znakomity fotograf i fotoreporter Chris Niedenthal, który podczas spotkania zaprezentuje fotografie Warszawy z czasów stanu wojennego.
Chris Niedenthal jest jednym z bohaterów książki i audiobooka Warszawiacy nie z tej ziemi. Cudzoziemscy mieszkańcy stolicy 1945-1989, które w zeszłym roku ukazały się nakładem DSH.
Posłuchamy barwnych opowieści fotografa o jego pracy oraz fragmentów wspomnień w wykonaniu Adama Ferencego. Podczas weekendu odbywa się kiermasz książek Święta z dobrze napisaną historią. Będzie można nabyć książkę i audobook w atrakcyjnych cenach (książka: 19.90 zł; audiobook: 14,90 zł). Na spotkanie WSTĘP WOLNY.
Chris Niedenthal, fragment z książki Warszawiacy nie z tej ziemi. Cudzoziemscy mieszkańcy stolicy 1945-1989): "Zbliżał się listopad 1981. Zawsze przed świętami, w końcu listopada albo na początku grudnia, wyjeżdżałem samochodem na kilka dni do Berlina Zachodniego, żeby zrobić zakupy. W Polsce było tak mało wszystkiego, a jak się miało żonę, dziecko, teściową i znajomych, to trzeba było kupować na Zachodzie. Można było szybko i sprawnie załatwić wszystko w Berlinie. Napisałem teleks do Nowego Jorku, że chcę pojechać do Berlina jak co roku. A oni, o dziwo, momentalnie odpisali: "Chris, siedź w Warszawie. Nie wyjeżdżaj teraz z Polski". Czyli być może wiedzieli coś więcej niż my.
W sobotę, 12 grudnia, jeszcze nic się nie działo. W redakcjach prasy zagranicznej były organizowane przyjęcia świąteczne, więc trochę się pobawiliśmy. Potem poszliśmy z żoną na Mokotów do Ani Bohdziewicz, teraz znanej fotografki, ale wtedy dopiero się tego zawodu uczyła. Tam już ludzie pukali do drzwi, mówili: "Słuchajcie, coś się dzieje na mieście, nie można się dodzwonić, po kogoś przyszli... W ogóle coś jest nie tak".
Była zabawa, więc nikt się specjalnie tym nie przejmował. Potem poszliśmy do mojej rodziny na Saskiej Kępie. Było tam dużo gości. Siedzieliśmy i śpiewaliśmy patriotyczne, antykomunistyczne piosenki przy otwartych oknach, na cały głos. Nad ranem jednak, pod domem, czekał na mnie mój przyjaciel Piotr Jaxa-Kwiatkowski, operator filmowy i fotograf. Powiedział mi, że coś się na mieście dzieje. Po włączeniu telewizora słyszymy Jaruzelskiego. Ogłasza, że jest stan wojenny. Wiedziałem, że trzeba działać, ale nie bardzo wiedziałem jeszcze, co robić, bo to jednak strach...
Potem z Piotrem i amerykańskim fotoreporterem z "Time'a" jeździliśmy po Warszawie, szukając przez kilka dni miejsc, z których mogliśmy z ukrycia robić zdjęcia posterunków ZOMO i wojska".