Projekcja filmu "Więźniarki" w reżyserii Piotra Zarębskiego (2008). Po pokazie spotkaniem z dwiema bohaterkami filmu - Ewą Kubasiewicz-Houee (Francja) i Jolantą Wilgucką-Hoppe (Kanada). Spotkanie odbędzie się 17 września 2014 godz. 18.00 w Warszawie – Dom Dziennikarza ul. Foksal 3/5.
Zosia najlepiej zapamiętała stukot ciężkich butów na klatce schodowej. Przyszli po nią rano, zapukali do drzwi, weszli do środka - kilkunastu ubranych po wojskowemu funkcjonariuszy.
Potem był dźwięk zatrzaskiwanych kajdanek i wielogodzinne przeszukiwanie mieszkania.
Pamięta też rozmowy intruzów zastanawiających się głośno nad wymiarem grożącej jej kary: może 15 lat, może dożywocie, może nawet czapa.
Kolejna wspomina długą drogę do aresztu, częste zmiany kierunku jazdy i złowrogie uwagi konwojentów, wymieniane półszeptem, lecz tak, by zatrzymana słyszała. Wszystko to miało już na początku złamać ducha wrogów władzy PRL-u.
Później zaczęło się śledztwo. W trakcie codziennych, trwających kilka godzin przesłuchań, prokuratorzy starali się obnażyć zbrodnicze zamysły schwytanych prowodyrek.
W oczach oskarżycieli wina była niewątpliwa: kobiety były odpowiedzialne między innymi za nawoływanie do strajków w swoich zakładach pracy i za drukowanie bądź posiadanie antypaństwowych ulotek.
Z kolei Wiesia śmiała interesować się wydarzeniami na Wybrzeżu z grudnia 1970 roku, co w dobie stanu wojennego było nie do wybaczenia.
Pokazowy proces zbrodniarek miał być przestrogą dla innych krnąbrnych i niepokornych młodych ludzi. Dlatego przewodniczący sądów doraźnych w większości podzielili zdanie prokuratorów. Elę skazano na półtora roku, Jolę na 2 lata w zawieszeniu na 4. Ania i Marylka dostały odpowiednio 3 oraz 3 i pół roku, Wiesia i Zosia po 5 lat.
Rekordzistką okazała się Ewa, której władza ludowa zasądziła 10 lat odsiadki.
Siedem młodych dziewcząt zaangażowanych w działalność "Solidarności" znalazło się w zakładach karnych. Czekały je lata tułaczki po polskich więzieniach. Szczególnie źle wspominają pozbawiony kanalizacji zakład karny w Grudziądzu, w którym władze z wyrachowaniem umieściły oddział dla więźniarek w ciąży.
W końcu trafiły na siebie, do jednej celi w więzieniu w Fordonie. Podnosiły się wzajemnie na duchu, zdecydowały się także na wspólne stawienie oporu władzom więziennym. Organizowały głodówki, układały prześmiewcze piosenki o szczególnie nielubianych klawiszkach. Jako "polityczne" były darzone szacunkiem przez inne więźniarki, razem starały się dotrwać do końca kary w nadziei, że po wyjściu na wolność ułożą sobie życie w nowej, lepszej Polsce.
Po wielu latach scenarzysta Jacek Indelak i reżyser Piotr Zarębski dotarli do siedmiu przyjaciółek. Kobiety, z których większość po upadku PRL-u wybrała życie na emigracji, opowiadają przed kamerą o trudach więziennej codzienności, wspólnej walce o wolność, nadziejach na przyszłość i rozczarowaniach, gdy już przyszło im opuścić mury zakładów karnych.
Wstęp wolny.