16 marca 2010 (wtorek)
Chopin obrazoburczo ?!? Dlaczego nie?
W piątek 12 marca wydawnictwo Aurum planuje wydanie „Dagerotypu. Tajemnicy Chopina”. Lucyna Olejniczak napisała powieść inną niż dotychczasowe publikacje dotyczące największego polskiego kompozytora. Autorka bardzo wnikliwie przejrzała dostępną literaturę, listy, wzmianki w prasie. Stworzyła nie tylko wiarygodny obraz świata, w którym żył Fryderyk. Odtworzyła również to, jaki Chopin był naprawdę.
Obraz, który wyłania się z kart jej powieści jest zupełnie inny od tego, który oferowały nam wcześniejsze opracowania.
W odróżnieniu od poważnej literatury faktu, Olejniczak nie przedstawiła polskiego muzyka jako umierającego na suchoty, poważnego młodzieńca-starca, który potrafi myśleć jedynie o grze oraz o swym cierpieniu. Pokusiła się o zobrazowanie go takim, jakim był naprawdę. W 1832 r. (czyli w czasie, w którym toczy się akcja powieści) Fryderyk był przecież młodym, pełnym sił witalnych mężczyzną, który lubił używać życia, bawić się, pić alkohol. Co więcej flirtował z młodymi kobietami, które go ubóstwiały i traktowały jak ówczesnego idola. Emocje, które wyzwalały jego recitale można porównać do tych, które uwalniają koncerty współczesnym nam gwiazd rocka i pop.
Tego typu przedstawienie ikony, „narodowego skarbu” niektórym, zwłaszcza bardziej konserwatywnym czytelnikom może wydać się obraźliwie, kontrowersyjne i nietaktowne. Ale czy jest takie rzeczywiście? Czy pamiętanie o Fryderyku Chopinie jako o człowieku z krwi i kości jest czymś złym? Był genialny, ale czy przez to nie mógł mieć ludzkich słabostek? Większość Polaków wie, że pisał wspaniałe utwory muzyczne, ale czy ktoś pamięta o tym, że miał wspaniałe poczucie humoru i lubił rozkochiwać w sobie młode panny? Czy znajomość takich detali z życia największego polskiego kompozytora sprawi, że będziemy go mniej cenić?
Zamykanie się w kolokwialnym już, trywialnym stwierdzeniu „Chopin wielkim kompozytorem był” jest niewystarczające. Mamy Rok Chopinowski – instytucje kulturalne organizują koncerty, spotkania, wystawy, w Warszawie utworzono nawet muzeum poświęcone Fryderykowi Chopinowi.
A może warto pokusić się o coś więcej? Bo czy takie prezentacje sylwetki i twórczości kompozytora rzeczywiście zachęcą młodych ludzi do prawdziwego poznania go i pokochania jego muzyki?
Przywoływanie, znanych z podstawówki, historii o Frycku i jego fortepianie jest z gruntu nudne i mało interesujące. Może przedstawienie Fryderyka Chopina jako idola, „dziewiętnastowiecznego Brada Pitta”, sprawi, że kompozytorem zaczną interesować się bardzo młodzi ludzie? Bo przecież Chopin też był kiedyś cool.
ostatnia zmiana: 2010-03-09