Agencja New Music Art Production oraz management grupy Beat Assailant informują, iż z powodu choroby lidera zespołu, rapera Beat Assailant, koncert planowany na 24 stycznia 2010 roku w Centralnym Basenie Artystycznym zostaje przełożony na 14 marca 2010 roku. Bilety zakupione do tej pory zachowują ważność na nowy termin. Przepraszamy za wszelkie niedogodności związane z tą zmianą.
Antidotum dla komercyjnego rapu, wskrzeszenie hip-hopu i ikona francuskiego eklektyzmu Beat Assailant wystąpi 24 stycznia w warszawskim klubie Centralny Basen Artystyczny. Jego koncerty to żywiołowa żonglerka słowem połączona z występem zespołu czerpiącego zarówno z klasycznego jazzu, funku, soulu i klimatu lat 70., jak i modernistycznego rocka lub electro.
Wszystkie trzy
albumy wydane do tej pory we Francji siały mocne zamieszanie na tamtejszej
hip-hopowej scenie, skutecznie łącząc amerykański flow z typowo francuskimi
podkładami.
BIO:
Beat Assailant to najprawdziwszy artysta, w literalnym
znaczeniu tego słowa. Wybierając wieczną tradycję Afriki Bambaaty i DJ Kool
Herca, udowadnia, że rymowanie nie może być jedynie receptą na osiągnięcie
popularności lub nakarmienie swego konta. On zawsze odświeża swoje inspiracje i
czerpie przyjemność z pracy jedynie w momencie podejmowania artystycznego
ryzyka. Najnowszy, trzeci już, album w jego dyskografii po raz kolejny to
potwierdza.
Wszystko zaczęło się w 2001 roku, kiedy to pochodzący z
Atlanty Beat Assailant spotkał producenta Danny’ego Wilda na swych francuskich
wakacjach. Po zaledwie kilku miesiącach nagrali wspólnie pierwszy album – „Hard
Twelve”. To świeże i spontaniczne nagranie powstało jedynie na bazie mikrofonu
i kilku prostych sampli. Wypuszczone na światło dzienne w 2005 roku zdobyło
uznanie krytyki oraz słuchaczy z otwartymi umysłami głównie za idealne
połączenie amerykańskiego rapu z francuskim brzmieniem, czerpiącym bardziej z
electro czy jazzu niż czystego hip-hopu.
Drugie wydawnictwo Beat Assailant datowane jest na rok
2008. W przypadku „Imperial Pressure” odszedł on jednak całkowicie od
poprzedniej konwencji i nagrał album praktycznie bez użycia maszyn. To
artystyczne wyzwanie opłaciło się, dzięki czemu ze swoim dziesięcioosobowym
składem zagrał praktycznie na każdej możliwej francuskiej scenie (ponad 300
koncertów!). Jak sam mówi, te występy to już dużo więcej niż hip-hop:
- Bardzo dużo się
nauczyłem współpracując z całym zespołem. Graliśmy funk, jazz, soul, wszystko w
duchu lat 70.
To pozwoliło mi
przenieść rap w nieco bardziej melodyczną i elastyczną stronę. Nauczyłem się
używać rymów tak jak perkusji. W big bandzie musisz znaleźć swoje miejsce,
ponieważ muzycy zawsze są skłonni do improwizacji. Zatrzymałem tę konwencję,
ale wciąż chciałem zaskakiwać ludzi. Dlatego stworzyłem nieco inny vibe, trochę
bardziej futurystyczny, bardziej przestrzenny.
Chciałem zostawić
całe lata 70. za sobą po to, by nowy album był bardziej electro-rockowy. Po
nowe pomysły spojrzałem właśnie w tym kierunku i kawałek „Space Ship” idealnie
to udowadnia.