Grupa CHILI MY to czołówka pierwszej ligi polskiego rynku muzyki tworzonej przez chrześcijan. Zespół, który zagrał już kilkaset koncertów i jest prawdziwą gwiazdą wielu festiwali ma na swym koncie już cztery krążki.
Muzyka zespołu to porywający tygiel rocka, folku i ballady. Niektóre utwory pulsują prawdziwą radością, inne, stonowane, wyciszają. Zespół świetnie zapełnia lukę na muzycznym rynku grając "muzykę środka". Środka serca.
To gitarowe granie, a łatwo wpadające w ucho piosenki, pełne są mądrych, wręcz reportażowych spostrzeżeń.
Czyli kto?
Czyli Jacek Wąsowski z kolegami. Zaraz, zaraz, raczej koledzy z Jackiem Wąsowskim. Muzyk grający do tej pory m.in. z Marylą Rodowicz i Kubą Sienkiewiczem, choć jest autorem tekstów i muzyki grupy, nie wysuwa się na pierwszy plan. A jednak słychać, że pomimo tego, że jest gitarzystą, gra pierwsze skrzypce. Wszystkie piosenki śpiewa młody wokalista Adam Krylik. Udowodnił już, że czuje się na scenie jak ryba w wodzie. Na ostatniej płycie kapeli do głosu doszedł jeszcze jeden człowiek - gitarzysta Jerzy Runowski. On właśnie został producentem i aranżerem krążka, a jego ostre, brudne, grunge'owe riffy sprawiają, że koncerty Chili My zamieniły się w solidne rockowe spektakle, a znane subtelne dotąd piosenki nabrały drapieżności i świeżości. Początek zespołu stanowiło nagranie solowej płyty przez Jacka Wąsoskiego. Do nagrania krążka zaprosił przyjaciół. Na płycie zaśpiewali m.in. Mietek Szcześniak i Tomek Budzyński. Utworzony spontanicznie zespół nazwał się "Chili my". I tak już zostało. Dziś mają za sobą cztery, bardzo zróżnicowane płyty.
O tekstach kapeli i klimacie panującym w zespole najlepiej opowiada wokalista Adam Krylik: "To grupa, która ma pewien konkretny, ważny przekaz. I ducha. Jest niepospolita, bo daje mi pewnego rodzaju możliwość opowiedzenia się za czymś najważniejszym. Kiedy na co dzień jest mi w wielu sytuacjach trudno być świadkiem, prawdziwym chrześcijaninem - muszę, jak każdy, walczyć o chleb, przepychać się łokciami - to na scenie, na próbach, koncertach Chili My sam się nawracam. Jest to dla mnie forma nawracania się, takiego cyklicznego, z tego zagonionego świata... Nie robienie tego dla sławy, szmalu... Zupełnie nie. Dostaję wiarę i siłę, żeby stawać się lepszym człowiekiem.
Kościół św. Dominika, ul. Dominikańska 2
Godz. 20.30