Są takie chwile, którym chce się podziękować, że się zdarzyły. Choć wydaje nam się, że mieliśmy wpływ na przebieg zdarzeń, choć moglibyśmy przypisywać sobie siłę sprawczą, po jakimś czasie orientujemy się, że działaliśmy intuicyjnie, a całkiem inne elementy zdarzenia zadecydowały o tym, że było piękniej niż planowaliśmy.
Ot, na przykład uparliśmy się zostać w kraju zamiast jechać na Karaiby, gdzie ciągnęli nas znajomi i mieliśmy piękny urlop, gdy im zdarzyły się same nieszczęścia z powodu niesolidnego biura podróży, a na domiar złego lało jak z cebra, tam gdzie normalnie nie leje.
Planując repertuar „Entree Piosenki Niegłupiej” w Lapidarium, wiedziony niczym nieuzasadnionym instynktem, zaproponowałem Basi Stępniak-Wilki i Grzegorzowi Tomczakowi, aby przygotowali na „Entree...” wspólny koncert. Piosenek Grzegorza znałem niewiele, twórczość Basi chłonę od lat i cieszę się każdą nową napisaną przez nią piosenką. Nie wiem, czemu to zrobiłem. Coś mi mówiło, że dogadają się, mimo tego, iż Basia mieszka w Krakowie, a Grześ w Poznaniu.
Miałem przy tej okazji kolejną obawę. Twórcy i wykonawcy piosenki autorskiej, to kamikadze piosenki. Piszą swoje nieco pod prąd panującym modom, przez to swoje się wyrażają i realizują zamknięci w swym świecie, pragną pozostać jedyni w swoim rodzaju. „Ja”, „swój”, „swoja”, „moja piosenka”, „mój recital”, „mój kontakt z widzem i z nim rozmowa w moim niepowtarzalnym stylu” – to religia tych dziwaków, do których też przecież należę. Jak tu żenić dwie konwencje, dwa sposoby myślenia dwojga upartych odmieńców?
I stało się. O dziwo oboje zareagowali na mą koncepcję przychylnie. Pomysł był nieco dziwny, a mimo to oczekiwałem efektu ze spokojem. Ta ich przychylność mnie uspokajała.
Dialog, który nawiązali piosenkami i nie tyko nimi w koncercie w Lapidarium zauroczył widownię i mnie.
Och, jak miło, że są chwile, które nas zaskakują trafnością naszych wyborów. Mógłbym sobie przypisać ten ich wspólny sukces, lecz prawda leży w ich wrażliwości i mądrości tekstów, które podtykają widzom pod nos. Kto jest, jak oni wrażliwy, ten poczuje jednolity zapach nastroju i myśli ich piosenek.
Będąc pod wrażeniem koncertu Basi i Grzegorza w Lapidarium, w ramach „Sceny Piętro Wyżej” zaaranżowałem koncert dwóch innych twórców tego gatunku (gatunek: piosenka niebanalna). Tym razem wystąpili razem Andrzej Garczarek i Adam Andryszczyk. Nie będę się o ich koncercie rozpisywał, powiem tylko, że znów psim swędem mi się udało. Obaj piszą inaczej, lecz łączy ich ta sama myśl. Ich wspólny koncert „Piosenki z końca mapy” w połączeniu z wrażeniami z „Wieczoru na cztery ręce” w Lapidarium uświadomił mi, że nieroztropne intuicyjne zabiegi wokół twórców piosenki niegłupiej mogą budować nową, niezwykłą jakość.
To, co powyżej zostało napisane służy jedynie temu, by zachęcić Państwa do uczestnictwa w unikalnym wspólnym koncercie Barbary Stępniak-Wilk i Grzegorza Tomczaka zatytułowanym „Wieczór na cztery ręce”, który odbędzie się w Staromiejskim Domu Kultury (Rynek St. Miasta 2) w ramach cyklu ”Scena Piętro Wyżej” 14 stycznia o 19.00. Wiem o czym mówię, bo już raz koncert ten podziwiałem.
Jeśli zatem macie Państwo czas... zapraszamy