Są wyjątkową i niepowtarzalną grupą muzyczną w naszym kraju, która gdzie się pojawi - działa jak magnes. I nie ważne czy jest to Nowy Jork, Chicago czy Łowicz.
"Stare Dobre Małżeństwo” znalazło jedyny dla siebie sposób na śpiewanie poezji bez smędzenia, przynudzania i bez cierpiętnictwa narodowego. Okazuje się bowiem, iż poezją można czarować, olśniewać, zachwycać. Trzeba ją tylko tak śpiewać, żeby wzbogacała się muzyką i za każdym razem coś nowego odkrywała, wciąż nas zaskakiwała.
Ale żeby tak trafnie - intuicyjnie i zmysłowo - umuzycznić poezję trzeba mieć to „coś”, czyli talent. Jako pierwszy poznał się na tej grupie, a właściwie wówczas duecie, legendarny już Wojtek Bellon, który w 1984 r. w Poznaniu zauważył duet Myszkowski - Sidorowicz (występujący jako SDM) w eliminacjach do krakowskiego Festiwalu Piosenki Studenckiej. Lider „Wolnej Grupy Bukowina” zaprosił ich do swego autorskiego koncertu na „Famie”. Z zaproszenia skorzystali. Wiele było zmian personalnych w zespole zanim ukształtował się on w obecnym składzie. Dziś zespół współtworzą: Krzysztof Myszkowski, Wojciech Czemplik, Andrzej Stagraczyński i Ryszard Żarowski.
Nie słychać ich zbytnio w rozgłośniach radiowych, telewizja też ich nie rozpieszcza, ale oni są w salach koncertowych, na połoninach bieszczadzkich, przy ogniskach - wreszcie - na płytach i kasetach tak chętnie słuchanych. Nawiązują do najlepszych tradycji poezji śpiewanej rodem z „Wolnej Grupy Bukowina” i Wojtka Bellona, ale poszli własną, oryginalną drogą i sami już wyznaczają i tworzą tradycję w tym nurcie. Wymykają się krytykom i nie dają się zaszufladkować. I choć próbowali na nich „wieszać psy” głusi jak pień krytycy muzyczni, oni przetrwali tę nagonkę, a nawet wyszli z niej mocniejsi i pewniejsi tego co tworzą, bo „psy szczekają, a karawana jedzie dalej! ”
Najważniejsze, że kocha ich publiczność i to nie dlatego, iż chcą się jej przypodobać. Oni po prostu robią swoje - z żelazną konsekwencją godną podziwu. Swą muzyką niosą radość, zachwyt i olśnienie światem. Są refleksyjni i pełni zadumy, ale jednocześnie tryskają humorem i „mrużą oko” w pastiszowych, ironicznych balladach. Gdyby tworzyli na Zachodzie pewnie znałby ich znacznie szerszy krąg odbiorców.
Siłą motoryczną zespołu „Stare Dobre Małżeństwo” są koncerty „na żywo”. Dają wtedy z siebie wszystko. I nie ma takich występów, które kiedykolwiek chcieliby odpuścić. Nawet w najmniejszej miejscowości „idą na całość”, bo dla nich zawsze największym skarbem była i jest publiczność. Ta niepisana umowa procentuje.
Każda nowa płyta SDM jest kolejnym poszukiwaniem, kolejnym krokiem do przodu. Ich droga twórcza przypomina leśną ścieżkę pełną niespodzianek i zauroczeń. I to ciągłe zaskakiwanie słuchaczy. Ale nie ma się co dziwić „Stare Dobre Małżeństwo” jest jak dobre wino. Im starsze - tym lepsze. Im dojrzalsze - tym mocniej uderza do głowy.